Kobiety w sporcie paraolimpijskim

dla gazety Czerwona szpilka
Kobiety w sporcie paraolimpijskim   Determinacja, siła i pasja – to one pchają kobiety do przodu. Płeć piękna wcale nie jest słaba, co można coraz częściej obserwować również w świecie sportu. Spektakularne sukcesy naszych reprezentantek są także dowodem na to, że kobiety mogą się także pochwalić olbrzymią siłę psychiczną. Sport przez lata był postrzegany jako przede wszystkim męskie zajęcie i męski sposób spędzania czasu. Mężczyźni odbierani byli jako ci twardzi, zdecydowani, waleczni i aktywni. Z kolei kobiety wciąż muszą walczyć ze stereotypem bycia biernymi, uległymi i mniej walecznymi. Nasza kultura zarezerwowała dla niech przede wszystkim role opiekuńcze. Zmiana tego sposobu myślenia to proces i długotrwały, i żmudny, ale na szczęście mający już miejsce – głównie zresztą za sprawą samych kobiet, które wychodzą poza schemat i pokazują, że nie ma rzeczy niemożliwych. W przypadku kobiet z niepełnosprawnościami sytuacja jest tym bardzie skomplikowana, że na stereotyp „kobiecy” nakłada się jeszcze stereotyp „niepełnosprawnej – nie radzącej sobie w życiu”. Rzeczywistość pokazuje, że może być zupełnie inaczej. Przykładem świecą te, które są nie tylko uczennicami, studentkami, matkami, żonami, partnerkami, przyjaciółkami, działaczkami charytatywnymi, ale także medalistkami i sportsmenkami. W sporcie paraolimpijskim są przede wszystkim profesjonalistkami.   Rodzina to nie przeszkoda Karolina Kucharczyk (skok w dal), kiedy starowała na igrzyskach paraolimpijskich w Rio nie wiedziała, że jest w ciąży. Wywalczyła tam srebro, a po powrocie do Polski, po wizycie u lekarza, okazało się, że jest w szóstym tygodniu. Do szóstego miesiąca trenowała biegając po górach. Była oczywiście cały czas pod opieką specjalisty, ale macierzyństwo traktowała jako dodatkową motywację, a nie przeszkodę w uprawianiu sportu. Synek niemal od urodzenia towarzyszy jej na treningach i z pewnością będzie kibicował w Tokio. O godzeniu życia rodzinnego z karierą sportową opowiada też Katarzyna Kozikowska (parakajakarstwo). Szczególnie intensywny był dla niej 2019 r. –  Nie dość, że obroniłam magisterkę, to dwa tygodnie po ślubie walczyłam podczas mistrzostw świata o kwalifikację na igrzyska. Zaraz po poprawinach spakowaliśmy się i pojechaliśmy do Poznania na zgrupowanie. Mąż jest fizjoterapeutą naszej kadry, więc przynajmniej mieliśmy tam podróż poślubną – śmieje się zawodniczka.   Siłaczki i twardzielki Nasze zawodniczki to prawdziwe twardzielki. – Gdybym nie była tak bardzo zaangażowana w każdy trening, nie miałabym takich efektów. Od początku nie bałam się zakwasów ani bólu. – mówi Faustyna Kotłowska (paralekkoatletyka). Dodaje, że czasem znajomi się dziwią, że jej się chce tak męczyć. Ale ona kocha sport, na treningach i zawodach daje z siebie wszystko i nigdy się nie poddaje. Odpowiednią determinacją musi się także wykazać Marzena Zięba (podnoszenie ciężarów), która podczas jednego intensywnego treningu przerzuca nawet 2 tony sprzętu! I nie patrzy na to czy ma lepszy, czy gorszy dzień. Życia bez sportu nie wyobraża sobie też Emilia Babska (parastrzelectwo), która od 2 lat trenuje bardzo intensywnie. Bywało, że na strzelnicy spędzała niemal całe dnie. By móc skupić 100 proc. uwagi na swojej dyscyplinie, wzięła urlop dziekański już na pierwszym roku studiów, a podczas „lockdownu” wypożyczyła sobie sprzęt z klubu do domu. Jak podkreśla, praca z karabinem to jakieś 600 kg przeniesionych podczas jednego treningu! Pokonywanie słabości dotyczy nie tylko wysiłku fizycznego. To też walka z lękami i przełamywanie barier. Z takimi mierzyła się m.in. Anna Harkowska (parakolarstwo), dla której wyzwaniem były wyścigi torowe. – W rowerze torowym nie ma hamulców, a do tego bardzo czuć na nim prędkość. Ale przełamałam ten strach, choć miałam upadek. Nie jakiś groźny, ale do dziś mam bliznę – wspomina zawodniczka. Dziś nic jej nie powstrzyma. – W ogóle bardzo lubię treningi. Trzeba mnie wręcz hamować. A najbardziej lubię treningi po górach – dodaje. Nie do zatrzymania jest też Natalia Partyka (tenis stołowy), której atrybutem od 10 roku życia jest rakietka do gry w tenisa. – Nie przypominam sobie, żebym miała chociaż miesiąc pauzy – przyznaje zawodniczka. Ale Natalia zwraca też uwagę na jeszcze jedno sportowe wyzwanie – na presję. Przyzwyczaiła kibiców do zwycięstw i takie też są wobec niej oczekiwania podczas każdych kolejnych zawodów. – Wciąż mam ten medal zakładany na szyję jeszcze przed igrzyskami. A przecież żadna przeciwniczka nie podda się tylko dlatego, że gra ze mną – zwraca uwagę nasza wielokrotna mistrzyni.   Balans i współpraca Jak twierdzi Milena Olszewska (paratrzelectwo), by osiągać dobre wyniki nie wystarczy odpowiednia forma. Trzeba jeszcze złapać właściwe „flow”. Łatwo jest przesadzić i stracić radość ze sportu. Dlatego zwraca uwagę, że czasem trzeba się wsłuchać w swój organizm, a czasami posłuchać innych. Lepiej mądrze odpocząć, niż się przetrenować. – Trzeba było mi roku i obecnej pandemicznej sytuacji, bym się tego nauczyła – mówi zawodniczka. Na aspekt psychologiczny zwraca też uwagę Oliwia Jabłońska (parapływanie). –Fajnie jest umieć radzić sobie z negatywnymi myślami, które przychodzą przed starte, i zamieniać je w myśli, które nas motywują, napędzają. Jak dodaje, podczas startów stara się nawet nie zwracać uwagi na rywalki, bo nie ma wpływu na to, jak im pójdzie. – Decyduję tylko o sobie – podsumowuje Oliwia. Tę siłę umysłu i charakteru zgrać ze sobą muszą nasze sportowe tandemy. To również wyzwanie, bo w duetach spotykają się jednakowe talenty sportowe, ale odmienne temperamenty. Justyna Kiryła i Aleksandra Tecław (parakolarstwo) w tandemie startują dopiero do roku, a już z sukcesami. Justyna przyznaje, że na początku łatwo nie było. Mocno dostała w kość. Jej to jednak odpowiada. – Ola jest wymagająca i to w niej lubię, bo jak już mam coś robić, to wolę na 100 proc. niż na pół gwizdka – podkreśla. Ostatecznie stworzyły zgrany, uzupełniający się duet. – Justyna jest niesamowicie ambitna – zwraca uwagę Aleksandra. – Niestety, widzi na tyle słabo, że ciężko jej się poruszać w nieznanej przestrzeni. Tandem daje jej wolność – dodaje Ola, podkreślając moc współpracy. W duecie pracują też Jolanta Majka i Michał Gadowski (parawioślarstwo). W wioślarskiej dwójce każdy z zawodników odpowiada nie tylko za siebie. Dlatego kluczowa jest synchronizacja. Trzeba rozumieć się bez słów. Okazuje się, że sportowe połączenie damsko-męskie Jolanty i Michała jest na tyle zgrane, że zwodnicy są na najlepszym kursie do paraolimpijskiego medalu.   Nie tylko sport Lucyna Kornobys (paralekkoatletyka) medale przeznacza na cele charytatywne. – Zazwyczaj ten niższy medal z każdej imprezy sobie zostawiam, a wyższy oddaję na licytację – tłumaczy zawodniczka. – Mnie się do niczego nie przyda, będzie tylko leżał, a jeśli może komuś pomóc finansowo w leczeniu czy w czymkolwiek innym, to warto go oddać. Nasza multimedalistka w sporcie dostrzega też edukacyjny aspekt. W czasie wolnym od treningów spotyka się z dziećmi i młodzieżą, opowiada o niepełnosprawności, sporcie paraolimpijskim, drodze do sukcesów. Zachęca do pracy nad sobą i przełamywania barier. Na spotkania z ludźmi i dzielenie się sportowym doświadczeniem stawia też Justyna Kozdryk (podnoszenie ciężarów). Już dziś trenuje z młodzieżą. Ta zawodniczka to wulkan energii łączący pasję z pracą zawodową. Od 15 lat jest cywilną pracowniczką Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Grójcu. Trenuje po pracy, a do domu wraca zazwyczaj późnym wieczorem. Nie skarży się i nie traci optymizmu. Podobnie jak Kinga Dróżdż (szermierka na wózkach), która jeszcze rok temu była jednocześnie studentką, pracowała na pełen etat w Polskich Liniach Lotniczych LOT i do tego trenowała szermierkę. – Ale ja jestem z tych osób, które wyznają zasadę, że jak się czegoś bardzo chce, to się znajdzie sposób – podsumowuje Kinga. Bo takie są nasze paraolimpijki – wszechstronne i niepokonane.

Like this article?

Share
Share

Leave a comment