Podzielony dom ostać się nie może

W tym roku w kwietniu odbędzie się 30. jubileuszowa edycja Welconomy Forum in Toruń. Jaka jest jego historia i skąd pomysł na tę inicjatywę?

Pomysł powstał kiedy pełniłem funkcję ministra w gabinecie Hanny Suchockiej. Był to czas pozaparlamentarny i wszyscy przygotowywali się do nowych wyborów. Wówczas Polska była podzielona na tzw. czarnych i czerwonych, czyli postkomunistów i ludzi Solidarności. Wszedłem po raz pierwszy do sejmu, który był pusty, stanąłem za mównicą, rozejrzałem się i pomyślałem sobie, że jeżeli czegoś się nie zrobi dla tych ludzi, żeby się spotkali, mimo że się nie lubią, to w zasadzie nigdy się nie poznają. Jeżeli czerwoni wchodzą z lewej strony, czarni z prawej i poruszają się tylko mównica-krzesło, to na pewno ze sobą nie dyskutują na tematy ważne. Poziom nieakceptacji jednych do drugich był tak duży, że elementem wstydliwym dla nich było pokazać się razem nawet w kuluarach. Wtedy doszedłem do wniosku, że trzeba zrobić jakąś platformę, w której oni się spotkają, będą mogli wyrazić swoje zdanie i będą mieli odwagę, żeby usiąść przy jednym stole, spierać się przy ludziach, którzy mogą im zadać pytanie, co jest zdecydowanie trudniejsze, niż w telewizji, radiu czy przy mównicy. Pomyślałem, że ci odważniejsi, bardziej kompetentni chętnie przyjdą i będą ze sobą dyskutować, strachliwi nie przyjdą wcale, a niekompetentni też będą mieli problem z wzięciem udziału, bo obnażyliby swoją niekompetencję. I od tamtego czasu jest ten sam sygnał, że chęć wzięcia udziału w debacie, pokazania się, zaprezentowania swojego zdania jest miarą siły i kompetencji danej osoby. To był pierwszy powód powstania Forum. Potrzeba dialogu.

Drugim celem była chęć przygotowania Polski w różnych aspektach do przystąpienia do NATO oraz wejścia do Unii Europejskiej. To był 1993 rok, czyli daleka droga jeszcze do jednego i drugiego, a nawet pamiętam jak śmiano się wtedy ze mnie, że mam mrzonki, że do NATO i Unii Europejskiej to na pewno nigdy nie wejdziemy, a jednak 10 lat później byliśmy w Unii, nie mówiąc o NATO.

Trzeci element, który chciałem zrealizować, to wydzielenie spraw bardzo istotnych dla regionu – wtedy województwa szczecińskiego, w którym mieszkałem – gdzie będziemy piętnować wszystkich polityków, którzy występują przeciwko dobrym rozwiązaniom dla Szczecina tylko dlatego, że są w opozycji. Byłem pod wielkim wrażeniem Śląska, gdzie jeżeli coś było dobre dla tego regionu, to nie było podziałów politycznych. I tak, w 1993 roku to się zaczęło. Zaprosiłem przede wszystkim polityków województwa szczecińskiego, czyli m.in. Longina Komułowskiego, Artura Balazsa, Jacka Piechotę, ale też polityków z różnych stron sceny politycznej w tamtych czasach, powiedzmy warszawskich, byli to: Aleksander Kwaśniewski, Bronisław Komorowski, Aleksander Hall czy Jan Rokita. Nie była to wielka impreza, ale od samego początku bardzo udana i 7 lat robiliśmy to w Międzyzdrojach, potem przeprowadziliśmy się z rodziną do Torunia, więc następne 7 lat Forum odbywało się w Ciechocinku, a już 15. wydanie zrobiliśmy w Toruniu i teraz zapraszamy na 30., po kolejnych 15 latach – Welconomy Forum 2023.

Jakie obecnie są najważniejsze cele Welconomy?

Kiedyś zajmowaliśmy się wejściem do NATO i Unii oraz budowaniem państwa obywatelskiego, potem tym, żeby Polska zajmowała coraz większą przestrzeń w ramach Unii Europejskiej, a teraz chcemy się zajmować przełamywaniem ograniczeń rozwojowych, czyli stereotypów. Każdy stereotyp jest wielkim uproszczeniem, który zaciemnia obraz rzeczywistości. Po pierwsze, żeby przedsiębiorca, któremu jest już dobrze, ma pracowników, dom, świetny samochód, rodzinne wakacje za granicą, usłyszał od nas „nie zatrzymuj się, podbijaj świat”. Takie myślenie w stylu „sky is limit”. Po drugie chcemy pokazywać mu ten świat, czyli przełamać stereotyp i pokazać możliwości przy jednoczesnej próbie dotarcia do rządów polskich w przyszłości, by przekierowali inwigilację w Polsce na ochronę przedsiębiorców polskich za granicą. Jeżeli przekonam przedsiębiorcę, by np. robił interesy z Tajlandią czy Filipinami, to on sam tego nie zrobi ze względu np. na koszty czy brak pomocy, ale jest to możliwe jeśli jednocześnie postaram się w danym kraju z ambasadą przygotować go do tego, np. ambasada wskaże mu kilku przedsiębiorców, z którymi potencjalnie mógłby współpracować, a rząd polski da ludzi ze służb, którzy mogą stanowić ochronę, wtedy ma to sens. Państwo nie może ograniczać prywatnego biznesu, bo prywatny biznes to państwo tworzy, a kiedy ogranicza przedsiębiorcę i rozszerza socjal, to jest to równia pochyła do katastrofy. Warto pomyśleć o tym w kontekście polskiej polityki gospodarczej i socjalnej, bez względu jaka opcja polityczna za nią odpowiada.

Wspomniał Pan o podziale Polski na postkomunistów i ludzi Solidarności, teraz jest podział na zwolenników i przeciwników PiS. Czy takie podziały były zawsze, tylko czasem mniej zdefiniowane?

Nie były zawsze. Mam takie poczucie, że do roku 2004, mimo różnic politycznych, wszyscy politycy wiedzieli, że pewnej granicy przekroczyć nie wolno, tzn. nie można być przeciwko decentralizacji, czyli państwu obywatelskiemu i samorządowemu.

Czy to się teraz zmieniło?

Nie oceniam PiS-u czy samego lidera, ale zawsze będę przeciwko centralizacji zarządzania państwem. Społeczeństwo obywatelskie nie tworzy się w Warszawie, ale lokalnych wspólnotach, znających realia i potrzeby. Jestem za społeczeństwem obywatelskim i za samorządowym systemem państwa. To było i jest ideą mojego życia. Jestem za tym, żeby Polska była w NATO i w Unii Europejskiej i oczywiście poprę wszystkich, którzy będą poprawiać mechanizmy, chociaż być może się postarzały, bo powstały m.in. w 2001 czy 2002 roku, ale na pewno nie będą zmieniać ich kursu.

Czy podział Polaków po komunizmie skończył się i różnice zostały zasypane?

Niektórzy mówią, że sejm kontraktowy był najbardziej skuteczny, że paradoksalnie ci, którzy oddawali władzę słuchali tych, którzy ją przejmowali, dlatego że nagle wszyscy zrozumieli, że racja stanu państwa jest zupełnie inna, niż to, co znali dotychczas.

Czyli tak naprawdę można powiedzieć, że racja stanu państwa była tą podstawą, która budowała synergię. W pewnym zakresie była możliwa, w pewnym nie, ale było się do czego odnieść.

W państwie było kilka zasadniczych elementów, które podporządkowały wszystkie techniczne rozwiązania, np. korona u orzełka, Konstytucja – najpierw mała, potem duża. Mimo różnic, one scalały państwo, umacniały jego obecność na arenie międzynarodowej. Dzisiaj raczej tworzy się pewien spór, który Polsce nie zaszkodzi, dlatego że jednak mamy u siebie te kagańce, czyli rozwiązania samorządowe jako dominantę. Dobrze też, że jesteśmy w NATO i wagę tego podkreśliła wojna w Ukrainie. Wyobraźmy sobie dzisiaj siebie, gdybyśmy za plecami nie mieli armii NATO. I wyobraźmy sobie, że nie jesteśmy w Unii Europejskiej, czyli nikt by nie miał tego kagańca, który mówi „nie wolno wam grzebać w tym czy w tamtym, bo się umówiliśmy do czegoś innego”. W tym kontekście często nie rozumiem sporów z unią europejską, skoro jesteśmy jednym z największych beneficjentów środków. W Polsce nikt, kto rządzi nie doprowadzi do rozpadu państwa, dlatego że ten bezpiecznik w postaci bycia w UE i w NATO daje zapał i poczucie bezpieczeństwa całemu społeczeństwu. W związku z tym nawet polityk, który chciałby to odmienić, musiałby rządzić w Polsce więcej niż 25-30 lat.

Co dokładnie nas dzieli obecnie?

Myślę że zupełnie niepotrzebna rola Mesjasza Europy czy świata, którą chcemy sobie narzucić. Jednak jest różnica, kiedy mamy 2750 gmin w Polsce i jest nawet 200 złodziei, to nie zachwieje państwem, ale jeżeli państwo jest jak gmina i jest nierozsądny szef tej gminy, chcący zarządzać jednoosobowo, to już zupełnie co innego. Nie chodzi o to, że ta osoba chce źle, ale że podejmuje decyzje na bazie nieprawdziwych informacji. Klasycznym przykładem tego jest nieudana wojna Rosji w Ukrainie, tzn. że Putin już tak długo rządził, że każdy bał się mu powiedzieć jak jest naprawdę. Dlatego Putin podjął złe decyzje, tak samo Stalin, Hitler, Mussolini… i myślę, że każdy, kto skupia w swoich rękach za dużą władzę, prędzej czy później sam się nimi udusi. 

Mechanizm władzy skupiony w jednych rękach to rzeczywiście nie jest demokracja, nie mamy Rady, jest brak otwarcia na informacje i dane, nie mamy analiz i decyzji zespołu ekspertów.

Chodzi przede wszystkim o to, żeby eksperci nie bali się mówić tego, co myślą. Nawet za czasów komuny były jakieś egzekutywy, dyskusje, po kilku latach nawet bardzo mocni pierwsi sekretarze wypadali z gry politycznej. Dlatego państwo, w którym więcej niż kilka lat środowiskiem politycznym zarządza jedna osoba, musi zacząć mieć problemy. To widać dzisiaj wyraźnie na Węgrzech. Podobnie wygląda to w Turcji. Jeszcze kilkanaście lat temu można było podejrzewać, że ten kraj rośnie na swego rodzaju lidera Europy Środkowowschodniej i wtedy Polska raczej rywalizowała z małymi Węgrami o tę pozycję. Kiedy jednak kraj jest gminą jednej osoby, to nie będzie dobrze.

Przed nami wybory parlamentarne oraz samorządowe, czy możemy liczyć, że coś one naprawią w kwestii struktury władzy, żeby nie była w rękach jednej osoby?

Myślę że nie, ponieważ politycy, którzy dzisiaj dominują, to te same osoby od 15 lat i ja nie umiem już rozgraniczyć o co im tak naprawdę chodzi. Zarówno jednej, jak i drugiej stronie. O ile jestem w stanie zrozumieć, że współczesna władza chce centralizować zarządzanie, mieć mocną armię, to nie rozumiem tych osobistych niesnasek i rozpamiętywania czegoś złego, co dostali od nieprzyjaciela czy konkurenta przeciwnika politycznego, co dominuje nad racją stanu państwa. Jednakże zarówno w tej koalicji, która dzisiaj rządzi, jak i tej, która być może będzie rządziła, znam bardzo wielu ludzi osobiście, których niezwykle cenię.

Na co powinniśmy być wyczuleni jako wyborcy w nadchodzącej kampanii?

Powinniśmy być wyczuleni na to, co znamy z domu. Jeżeli zmniejszamy możliwości przychodowe, a zwiększamy wydatki, to nasz budżet domowy zakończy się w niedługim czasie bankructwem, czyli możemy stracić dom, samochód itd. i potem odbudowywać to przez najbliższe lata. Obawiam się, że każda filozofia państwa, w którym rozdmuchuje się część socjalną a jednocześnie przeszkadza się części dochodowej, czyli przedsiębiorcom, którzy płacą podatki, z których nota bene opłaca się opiekę socjalną, to musi mieć efekt ekonomiczny na końcu zły.

Jednak opieka socjalna jest zawsze najbardziej przyciągającym potencjalnych wyborców elementem kampanii.

Dlatego Platon był przeciwko demokracji, bo twierdził, że nie może być dobrze w państwie, w którym większość ludzi nierozumiejących struktur państwa rządzi mniejszością, która je doskonale rozumie. Pojawia się kwestia jak zrobić, żeby ta mniejszość po pierwsze chciała być w polityce, a po drugie rzeczywiście prowadziła całe społeczeństwo do przodu. Bo temu, kto dostanie pieniądze socjalne, tzw. wyborcze i zagłosuje, nie powinniśmy się dziwić. Edukacja ma polegać na uświadamianiu – i ciągle mi tego brakuje – że żaden polityk nie daje swoich pieniędzy, on daje pieniądze przedsiębiorców, którzy wytwarzają nadwyżkę własnych dochodów w postaci podatków, idących do budżetu państwa. Warto wciąż podkreślać, państwo nie ma swoich pieniędzy.

Czy wyborców do urn będą przyciągały populistyczne hasła kampanii, a nie programy konkretnie wskazujące na naprawę sytuacji?

Taka platforma, jak Welconomy, jest platformą edukacyjną. Nieważne na kogo ktoś zagłosuje, bo ma wolny wybór, ale chodzi o to, żeby on miał świadomość tego wyboru. Świetnym przykładem takich trudnych decyzji jest Szwajcaria, gdzie zapytano czy przeciętny Szwajcar może dostać np. podstawową pensję 12 tys. Euro, a naród wypowiedział się, że nie. Szwajcarzy są na takim poziomie edukacyjnym, że wiedzą, iż to by była przesada z punktu widzenia państwa.

Myślę jednak, że nie powinniśmy aż tak bardzo się na siebie denerwować, dlatego że naszego kraju prawie nie było – i nie mówię tylko o 123 latach zaborów, gdzie w niektórych zaborach demokracja istniała – gdyż od czasów napoleońskich, a tak naprawdę od potopu szwedzkiego nie możemy się wydźwignąć. To 400 lat w stosunku do tych 30 ostatnich lat. Jak pytam dzisiaj moich studentów w jakim państwie chcieliby zamieszkać, to oni wymieniają najwyżej 7 państw na świecie, a jak ja byłem młody, to pewnie było ich 50. Jest to sygnał, że odrobiliśmy doskonale lekcje, niezależnie czy ktoś jest za PiS, czy za PO i wspomina dobrze czy źle rządy lewicowe czy prawicowe. W tym trzydziestoleciu, w którym m.in. trwa Welconomy, państwo polskie rozbudowuje się w dobrym kierunku.

Czy obawia się Pan o frekwencję na wyborach?

Tak, zawsze. To też jest zadanie Welconomy Forum in Toruń. Uważam, że wszystkie elementy życia publicznego państwa obywatelskiego, zachęcające do wypowiedzenia się obywatela w czasie wyborów są dobre, niezależnie czy mi się to podoba, czy nie. Duża frekwencja jest zawsze większym mandatem w zarządzaniu. Naprawdę uważam, że bardzo ważne są kampanie profrekwencyjne.  

Czy któreś elementy w tematyce Welconomy są tak zaplanowane, by wesprzeć frekwencję w wyborach?

Praktycznie w każdym temacie jest mowa o racji stanu państwa, bo to podstawowa rzecz i zawsze proszę o to prelegentów. Odpowiedzialność za własne państwo nie tkwi tylko i wyłącznie w ludziach, którzy rządzą, ale także w obywatelach tego państwa, a obywatel – nawet najdrobniejszy – swoją odpowiedzialność za kraj wyraża publicznie poprzez pójście do wyborów. W konsekwencji rządzą jego delegaci.

Jak duża frekwencja uczestników jest spodziewana w tym roku na Welconomy Forum in Toruń?

Spodziewam się ok. 2,5 tys. ludzi. Wszyscy ci, którzy zechcą przyjść na Welconomy, na które przyjść może każdy, wystarczy się zarejestrować na stronie welconomy.pl, to są obywatele świadomi, bo robią wysiłek przyjścia, posłuchania, przeanalizowania, czyli poszukują odpowiedzi jak się mają zachować za rok czy dwa, przy wyborach parlamentarnych, samorządowych i prezydenckich.

Które wybory są ważniejsze Pana zdaniem, parlamentarne czy samorządowe?

Nie mam żadnych wątpliwości. Jako człowiek, który kocha państwo obywatelskie to oczywiście, że samorządowe. Tylko ten, kto psuje strukturę samorządową może mieć obiekcje, które wybory są ważniejsze. Pamiętam, że w latach 80., kiedy nie wiedziałem jeszcze jak ma wyglądać struktura państwa samorządowego, gdy rozmawiałem z kimś z zagranicy, z demokratycznego anglosaskiego świata zachodniego, to każdy klasycznie odpowiadał: „co mnie obchodzi jakiś poseł czy kanclerz, mnie obchodzi mój burmistrz”.

Co w takim razie jest takiego charakterystycznego w wyborach samorządowych, co odróżnia je od pozostałych wyborów.

W wyborach samorządowych nikt nikogo nie oszuka, wszyscy są dobrze prześwietleni, wszyscy się znają. Oczywiście zawsze trzeba walczyć o to, żeby ci, którzy nadają się na stanowiska startowali, bo nie zawsze tak jest. Przeczytałem ostatnio ciekawą sentencję: „Jeżeli mądrzy są na tyle głupi, żeby nie iść do polityki, to niech się nie dziwią, że głupi nimi rządzą”. I pamiętajmy jeszcze o jednym, w samorządzie rura kanalizacyjna jest apolityczna.

We wszystkich wyborach są parytety, szczególnie parytety postawione na płeć. Jaki jest Pana pogląd, są potrzebne czy niekoniecznie?

Jako feminista mogę powiedzieć, że nie mam zdania, dlatego że może tak być, iż będą teraz parytety i kobiety w perspektywie czasu, jak w Skandynawii, obejmą władzę i wcale to nie musi być złe. Byłem w rządzie, gdzie moją szefową była kobieta i mi się świetnie pracowało z panią premier i mógłbym wymienić ogromną ilość cech kobiecych, które niwelują napięcia w państwie. Jednak nie chciałbym też np. takiego zdarzenia, jakie ma mój znajomy, który jest wysoko uplasowanym managerem w ogromnej firmie skandynawskiej i ponieważ są parytety nie ma żadnych szans na wejście do zarządu, mimo że jest lepszych od kandydujących kobiet, ponieważ w zarządzie są dwie kobiety i trzech mężczyzn. W związku z tym sam nie wiem jak do tego tematu się odnieść. Z mojego doświadczenia uważam, że rozwiązaniem nie będą parytety generalnie, a wspieranie kobiet już w przedszkolu, w szkole podstawowej, żeby chciały w przyszłości wyjść. Można sobie wyobrazić jak mnie przez te 30 lat było ciężko wyciągać za uszy kobiety i je pokazywać. Nie wiem z czego to wynikało, ale tak było. Jeśli parytety mają przyspieszyć drogę kobiet do władzy, jestem za, ale jednocześnie uważam, że rządy nie mają mieć płci, tylko mądrość.

Czy na Welconomy zapraszane są kobiety ze względu na ich kompetencje?

Staram się zapraszać kobiety z kompetencjami oraz kobiety dla mnie najważniejsze, najbliższe moim ideałom, czyli kobiety sukcesu, takiego pełnego, udowadniające jednocześnie, że można mieć dzieci i rodzinę. Dzięki wielu kobietom, które znalazłem, zachęcałem i zapraszałem, które bardzo nieśmiało robiły na początku pół panelu na Forum, teraz jak przygotowujemy Welconomy, to twórcami tego programu w 70% są kobiety. Panie, takie jak dr Joanna Nieżurawska, Aleksandra Jakimowicz, Agnieszka Kłopotek i mógłbym jeszcze długo wymieniać, to wszystko są kreatorki tematów. Dr Nieżurawska, która robiła pierwszy raz panel nt. Jak współczesną młodzież zachęcić do aktywności?, przedstawiając fantastyczne badania, to przecież ona zaprosiła do tego projektu jeszcze 5 czy 6 wybitnych specjalistów z całego świata. To była wyłącznie jej zasługa.

Jaka jest geneza nazwy Welconomy?

Ta platforma kiedyś nazywała się Polska-Zachód, kiedy Zygmunt Berdychowski miał Forum Polska-Wschód. On robił to wydarzenie w Krynicy, a ja w Międzyzdrojach. Następnie powstała nazwa Forum Gospodarcze w Ciechocinku, ale w pewnym momencie, jeżeli ktoś szukał w sieci forum gospodarcze, to okazywało się, że forum jest w każdym powiecie w Polsce. Z tego powodu wraz z pewnymi młodymi ludźmi zaczęliśmy szukać pomysłu na nazwę, która będzie jedyna. Tak powstało Welconomy i ta nazwa ma w sobie zawarte różne elementy, np. ekonomia, gospodarka, powitanie.

Jaki moment w czasie tych 30 lat historii Welconomy był najciekawszy lub najzabawniejszy?

Zabawny był moment, kiedy na jednym z pierwszych Welconomy, które już odbywały się w Toruniu, przy wspólnym stole siedział szef parlamentu Rosji oraz ambasadorowie Białorusi, Armenii, Azerbejdżanu, a kraje te przecież były w konflikcie zbrojnym, Białoruś była prawie w zawieszeniu. I okazało się, że tam, gdzie dyplomacja nie jest w stanie czegoś zrobić, potrzebna jest taka przestrzeń komunikacji, jak Welconomy. Razem siedziało kilku ambasadorów państw, które się teoretycznie nienawidziły. To było w momencie kiedy Polska nie rozmawiała z Białorusią, samorząd nie mógł rozmawiać z Białorusią, ale ja mogłem to zrobić.

Tak samo jest w biznesie. Państwo musi deprecjonować jakieś inne państwa, ale to nie znaczy, że firma z tego państwa nie może robić interesów w tamtym kraju.

Hasło przewodnie tegorocznego Welconomy Forum in Toruń to 550 rocznica urodzin Mikołaja Kopernika. Co człowiek sprzed 5 stuleci ma nam do powiedzenia dzisiaj?

Z tematów Welconomy, gdzie także liderkami są kobiety, ma przebijać, że przełamujemy stereotypy i to jest nasz cel na najbliższe 20 lat. To kwestia pokazywania średnim i małym przedsiębiorstwom w Polsce, że mogą być globalne oraz przełamywania ograniczeń we własnej świadomości. Kopernik jest tego symbolem, bo zmienił świat mówiąc ludziom, że jest inaczej, niż im się wydaje i potrafił powiedzieć: „dlaczego nie?”. Na Welconomy będziemy mówić o takim Koperniku, o jakim mało kto słyszał, czyli o Koperniku administratorze, lekarzu, ekonomiście, strategu wojennym, a także o Koperniku księdzu i jego problemach, które miał wtedy i czasami bywają dzisiaj. On był klasycznym człowiekiem łamania stereotypów, na wzór najwybitniejszych naukowców. Przyrównanie wybitnego profesora w danej dziedzinie w dzisiejszych czasach do niego jest niestosowne, bo można go porównać z Leonardo da Vinci, z ludźmi, którzy widzieli człowieka w kosmosie kiedy właściwie przed chwilą wymyślono koło.

Postać Mikołaja Kopernika wpisuje się bardzo dobrze w wizję całego Welconomy, bo ja od początku łamałem stereotypy, jak np. ogólne twierdzenie, że nie wejdziemy do Unii Europejskiej.

Łamanie stereotypów to niełatwe zadanie, a jaki był najtrudniejszy moment w historii tworzenia Welconomy?

To był 2001 rok. Wtedy byłem jeszcze posłem, ale rozczarowałem się polityką. Przeprowadziłem się wówczas ze Szczecina do Torunia. Rozpadło się moje ukochane Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe, to było środowisko wybitnych wspaniałych ludzi, którzy nie chcieli robić kariery politycznej, tylko zauważyli, że są w świetnym towarzystwie rozumiejącym tych ludzi na dole. Rozeszło się w większości niestety w dwóch kierunkach. To było dla mnie niezwykle trudne doświadczenie, bo nie widziałem się w żadnej z tych stron. Platforma mi nie odpowiadała z tego powodu, że odbierałem ich jako zbyt bojaźliwych w zmianach restrukturyzacyjnych państwa i trochę leniwych, zadufanych w sobie, nierozumiejących przeciętnego obywatela. To byli ludzie wykształceni, ale wykształceni dzielą się na takich, którzy nie rozumieją innych poza swoim środowiskiem i takich jak Jan Paweł II, którzy doskonale identyfikują się z naszymi problemami. Natomiast jeśli chodzi o PiS, to nie wiedziałem jeszcze jak będzie się kierunkowo rozwijał, ale dla mnie był zbyt radykalny.

Wtedy trudno mi było z punktu widzenia świadomości politycznej, przyszłości Polski, nierozumienia dlaczego ludzie zaczynają grać przeciwko sobie, zamiast tworzyć wartości dodane, tj. samorząd, NATO, Unia. Nie widziałem siebie w piątym lub szóstym rzędzie politycznego środowiska. Zrezygnowałem z polityki i byłem przekonany, że mimo iż jest ciężko, bo w Ciechocinku de facto zaczynaliśmy od początku, w ósmym roku działania było tylko 200 osób, z czego większość to byli moi koledzy i koleżanki, to jednak bardziej mogę pomóc i będę bardziej skuteczny tworząc Welconomy.

Co takiego powinno się wydarzyć, żeby obojętne lub agresywne nastawienie Polaków do polityki się zmieniło i zaczęli traktować państwo jako swoje?

To się nie zmieni. Socjalni zostaną socjalnymi, biznesmeni bez kręgosłupa pozostaną takimi i ich celem będzie tylko zdobywanie pieniądza. Przerabialiśmy to już w Polsce, bo przecież to, że byliśmy pod zaborami nie znaczyło, że przedsiębiorcy się nie bogacili jako Polacy, ale mieliśmy też wspaniałych przedsiębiorców, np. w Wielkopolsce, którzy m.in. fundowali stypendia młodym ludziom. Jeżeli ktoś mówi mi dzisiaj, że wszystko tylko nie polityka, to pytam, co w takim razie robi dla kraju. Bo jako biznesmen, który np. ma 100 mln zł rocznie zysku, chwalący się, że zapisał na fundację żony milion zł, z czego 80% ona skonsumuje, nie jest w stanie dać nawet jednego czy dwóch stypendiów dla dzieciaków, którzy mieliby szansę wyjechać np. do Oxfordu. Od takich ludzi nawet na Welconomy trudno uzyskać jakiekolwiek finanse, bo będą cię odbierać jako wydarzenie polityczne.

Spotkałam się ostatnio z takim komentarzem, że zarówno Karpacz, jak i Toruń to wydarzenia upolitycznione, czyli że spotykają się tam wyłącznie politycy i spółki skarbu państwa.

Nie zgadzam się z tą opinią, dlatego że my bardzo pilnujemy kręgosłupa niepolitycznego, czyli jeżeli jest wola, że premier czy wicepremier chce przyjechać, to zawsze oczywiście z radością przyjmujemy i przygotowujemy się do tego, ale to nie jest celem, a to ogromna różnica. Naszymi głównymi sponsorami wcale nie są wielkie firmy skarbu państwa, których zawsze się bałem, bo wystarczy, że jeden człowiek powie „nie jedźcie” i można w ten sposób zbankrutować, albo stać się zakładnikiem bez kręgosłupa. Aczkolwiek nie potępiam wydarzeń politycznych. U nas na pewno nikt nie znajdzie polityka jako laureata głównych nagród, które od kilku lat dajemy, tylko są to osoby niosące nadzieję. To nas wyróżnia na tle innych kongresów gospodarczych.

Co na Welconomy jest najważniejszą nagrodą?

Najważniejszy jest Szmaragd nadziei. Tę nagrodę dostaje jeden człowiek, niestety laureatką jeszcze nie była kobieta, który wnosi nadzieję w życie publiczno-gospodarcze, niekoniecznie polityczne. Jako Rada Programowa wybieramy te osoby, które pomagają nam nieść przesłanie zmian edukacyjnych w sensie podejmowania słusznych dla kraju decyzji.

Ile jest kobiet w Radzie Programowej Welconomy?

Radę Programową odbudowujemy co roku, właściwie każdy lider panelu to człowiek Rady, dlatego obecnie kobiety stanowią w niej większość. I to jest fantastyczny dowód na to, że świat się zmienia.

Rozmawiała dr Iwona Walentynowicz

Fot. Jędrzej Janiszewski

Like this article?

Share
Share

Leave a comment