Islandia – ogień, lód i woda

Kiedy w maju tego roku zebrała się grupa zapalonych fotografów, aby pojechać na 8-dniową wyprawę na Islandię, nie zastanawiałem się nawet jednej minuty. Islandia jest jednym z czołowych miejsc do odwiedzenia na liście (chyba) każdego turysty na świecie. Ba, często uznawana jest za numer jeden lub … dwa, zaraz przed- lub po- Nowej Zelandii. Nie mogłem więc przegapić takiej okazji i zobaczyć na własne oczy, czy rzeczywiście zasługuje być tak wysoko na liście marzeń i atrakcji.

Najłatwiej na Islandię dostać się oczywiście samolotem. Z Polski, w zależności od pory roku, są bezpośrednie loty np. z Gdańska, Katowic, Poznania, Warszawy i Wrocławia. Lot bezpośredni trwa nieco ponad 4 godziny (uwaga, często ląduje się na miejscu w późnych godzinach nocnych).

Można też „dojechać” własnym samochodem, przeprawiając się promem z Danii. Jednak taka podróż zajmie z Polski co najmniej kilka dni i przy ograniczonej długości urlopu, wyjazd na kilka dni w samej Islandii nie bardzo się opłaca. Planując kilkutygodniową wyprawę, może to być już warte rozważenia ze względu na ceny wynajmu samochodów na Islandii.

Islandia to kraj ognia i lodu, wulkanów i lodowców, lub wulkanów i gejzerów. I już same tę określenia zachęcają, aby tam pojechać. Jeśli dodamy do tego, że na obszarze 1/3 Polski mieszka tylko około 360 tysięcy ludzi (z czego 60% w samym Reykjaviku), to wiemy, że musimy się liczyć z przestrzeniami, surową przyrodą, najczystszym powietrzem w Europie i rzekami pełnymi ryb. Dodatkowo, znajdziecie tam tysiące wodospadów (podobno jest ich tam 10 000 !), około 130 wulkanów (z czego 30 jest aktywnych !) i 30 gejzerów (w rzeczywistości nie ma ich tam tak dużo). Niemal cała energia elektryczna na wyspie produkowana jest z odnawialnych źródeł energii. Na Islandii nie ma kleszczy i komarów. Islandczycy uwielbiają jeść lody a przez cały rok każdy może bezpłatnie korzystać z basenów termalnych. No i w Islandii jest 13 różnych Mikołajów, którzy przynoszą prezenty przez 13 różnych nocy .

Po 8 dniach intensywnej podróży samochodem, nocowania pod namiotem, przyznaję, że Islandia to niesamowita przygoda. Surowa i fantastyczna przyroda, jakiej nie spotkacie nigdzie w Europie, spowodowała, że trudy wyprawy były całkowicie niezauważalne.

I warto pojechać tam na minimum 5 dni (7-10 dni optymalnie) aby spróbować objechać wyspę dookoła. Sam Reykjavik, jego okolice czy Golden Ring (tzw. Złoty Ring) z Blue Lagoon nie oddadzą nam prawdziwego charakteru tej wspaniałej, aczkolwiek surowej i wymagającej wyspy.

Nie da się opisać nawet w długim artykule tego, co można zobaczyć w trakcie 7-dniowego pobytu na Islandii, więc poniżej kilka wskazówek i zdań na temat miejsc, które moim zdaniem warto odwiedzić. Lista jest oczywiście przykładowa i można do niej dodać jeszcze wiele innych punktów, ale powinna dać pojęcie dlaczego warto wybrać się na Islandię

 

 

Wulkan

Już po wylądowaniu o północy na lotnisku widać było z parkingu, że wulkan Fagradalsfjall wyrzuca z siebie gorącą lawę. Mimo, że odległość była spora, to dzięki temu, że akurat była jeszcze noc (która w czerwcu/lipcu trwa niecałe 2 godziny…) widok wzbudzał nasze duże zainteresowanie. Z kempingu, do którego dotarliśmy dopiero około 3 nad ranem, widok był jeszcze bardziej obiecujący. Uznaliśmy jednak wszyscy, jakoś tak w sennym widzie, że pojedziemy na wulkan jak tylko się trochę wyśpimy. Niestety, pogoda i wulkan spłatały nam psikusa. Cały dzień teren wulkanu i wulkan spowite były gęstą mgłą, a dodatkowo lawa przestała wypływać na zewnątrz (i nie pojawiła się już do końca naszego pobytu). Nie było więc nam dane oglądać gorącej lawy z bliska na żywo. Tym niemniej wyprawiliśmy się na zbocza Fagradalsfjallu aby zobaczyć szerokie i długie na kilka kilometrów pole czarnej i stygnącej, lecz dymiącej i ciepłej miejscami lawy. Sam wulkan Fagradalsfjall pomału wygasza swoją aktywność, aczkolwiek wg naukowców, lawa cały czas wypływa i bardzo możliwe, że jeszcze kilka razy zobaczymy mniejsze erupcje. Pola lawy robią duże wrażenie, pokazując jak dziki i potężny jest to żywioł i jak ziemia nadal w swoim wnętrzu kipi i się gotuje.

Jadąc przez Islandię nietrudno zauważyć, że jest to kraina mocno ukształtowana przez działalność wulkaniczną. Przez wiele kilometrów ciągną się nieskończone pola lawy pokryte mchem/porostem islandzkim. Co jakiś czas widać kratery i stożki. Kilkadziesiąt tysięcy lat temu, to musiał być niesamowity widok, kiedy ta wyspa prawdopodobnie cała płonęła.

Erupcje wulkanów to jedne z najbardziej niesamowitych zjawisk na Ziemi i zawsze przyciągają tłumy turystów (kemping w pobliżu wulkanu, na którym spędziliśmy pierwszą noc był dosłownie oblężony). A Islandia, od czasu do czasu, „zapewnia” taką atrakcję. Oczywiście trzeba się liczyć z tym, że są to zjawiska nieprzewidywalne i niebezpiecznie. Erupcja wulkanu Eyjafjallajökull w 2010 roku oprócz wstrzymania lotów na kilka dni nad Europą i z Ameryką Północną, z pewnością przyczyniła się też do boomu turystycznego na Islandii. Obecnie znaleźć można na Islandii wiele zorganizowanych wypraw do istniejących wulkanów, bo jest co oglądać.

 

 

Blue Lagoon

Już na etapie planowania podróży do Islandii, sporo znajomych polecało abym koniecznie wybrał się do Blue Lagoon. W skrócie, Niebieska Laguna, to SPA znajdujące się na liście 10 najlepszych na świecie ! Blue Lagoon to duże jezioro z piękną mleczno-niebiesko matową wodą, otoczone dosyć ostrymi skałkami wulkanicznymi. Miejsce, również z powodu bliskości lotniska i stolicy, jest jednym z najczęściej odwiedzanych w Islandii, więc jeśli chcecie z niego skorzystać, to warto zarezerwować swój pobyt nawet kilka tygodni wcześniej. Być może trudno w to uwierzyć, ale Laguna zaczęła działać dopiero na początku lat 80-tych. Pierwszym „klientem”, który odkrył niesamowite właściwości wody, był młody mężczyzna cierpiący na łuszczycę, i zresztą to on nazwał to miejsce Blue Lagoon. Początkowo przyjeżdżali tam ludzie głównie z problemami skórnymi. Pod koniec lat 90-tych przeprowadzono gruntowną transformację całego miejsca i od tego czasu cieszy się niezwykłym zainteresowaniem i powodzeniem.

Wspaniały wpływ tamtejszej wody na skórę, to zasługa mieszanki minerałów, niebiesko-zielonych alg i bakterii. A nieustannie napływająca woda do laguny, powoduje jej całkowitą wymianę co 48 godzin, zapewniając wymaganą czystość. Laguna czynna jest cały rok i najlepiej wybrać się tam rano lub późnym wieczorem (zimą można podziwiać wprost z kąpieli zorze polarne !).

Jeśli więc chcecie się odmłodzić o 20 lat (tak sugerowali znajomi), to warto spróbować, zwłaszcza, że Laguna znajduje się zaledwie 15 minut jazdy od lotniska Keflavik i około 30 minut od Reykjaviku. Fotograficznie nie jest to jakieś spektakularne miejsce i niektóre wyprawy po prostu ją omijają, bo Islandia ma jeszcze mnóstwo innych atrakcji do zaoferowania.

 

 

 

Zobacz lodowce zanim się rozpuszczą…

Obecnie około 10% powierzchni Islandii zajmują lodowce, które niestety systematycznie topnieją. Islandzkie lodowce są przeważnie białe ponieważ składają się z ubitego śniegu. Ciężar własny i ucisk powoduje, że niektóre drobinki powietrza powstające w trakcie opadów zostają uwięzione wewnątrz ugniatanej masy, a potem lodu, przez co niższe części lodowców zabarwiają się na niebiesko. Wybuchy wulkanów spowodowały i nadal powodują, że czasami lód jest przybrudzony i widać na nim żyłki z czarnego popiołu – niektóre mają oczywiście po kilkaset lat.

Jeśli chcecie zobaczyć dwa największe lodowce w Europie (i jeszcze kilka/naście innych), to warto pomyśleć o wycieczce na Islandię w miarę szybko, bo glacjolodzy oceniają, że niestety lodowce, które widać dzisiaj z kosmosu, znikną całkowicie za około 200 lat… Dwa lata temu zniknął z powierzchni wyspy pierwszy lodowiec Okjokull, a w ciągu najbliższych 50 lat ubędzie Islandii około 1/3 całego lodu (Islandia traci rocznie około 11 miliardów ton lodu)…

Na razie jednak lodowce na Islandii widać często i niemalże wszędzie. Największy z nich Vatnajökull, położony jest na południu wyspy i rozciąga się na około 150 km ze wschodu na zachód i niespełna 100 km z południa na północ. Jadąc główną drogą na południu, co kilka/naście kilometrów pojawiają się kolejne języki tego lodowca, które często ze względu na swoją wielkość mogą być uznawane za oddzielne lodowce. Łatwo więc do niego trafić i trudno przegapić. Warto podjechać aby zobaczyć go z bliska, poczuć jego wielkość i niesamowitość. W sumie Vatnajökull ma około 40 jęzorów. Średnia grubość lodu na tym lodowcu to ok. 350 m, a w najgłębszym miejscu nawet 950 m ! Powierzchnia całego lodowca to ok. 7700 m kw. czyli mniej więcej połowa całego województwa mazowieckiego.

Lodowiec jest miejscem wielu zorganizowanych wycieczek, a jego wielkość powoduje, że niektóre trwają nawet 10 dni.

Laguna Lodowcowa Jökulsárlón to kolejne miejsce, którego nie sposób pominąć jadąc dookoła wyspy, bo znajduje się po dwóch stronach głównej drogi, tuż po przejechaniu zawieszonego nad nią metalowego mostu. Warto się tam zatrzymać, bo to chyba najbardziej znane miejsce na południu Islandii, gdzie można się spodziewać zachwycających wrażeń i tłumów turystów (docierają tu nawet jednodniowe wycieczki z Reykjaviku). Znajdziemy tutaj najgłębsze jezioro Islandii powstałe z wód topniejącego lodowca Breiðamerkurjökull. Przez cały rok na powierzchni jeziora unoszą się odłamki i bryły (i to naprawdę duże!) lodowca. Po lagunie pływają też ogromne kry, które rzeką spływają pod mostem bezpośrednio do morza. Na lagunie spotkacie najprawdopodobniej foki. A po samej lagunie możecie popływać dużą amfibią i poczuć się jak na wyprawie przy Antarktydzie.

Po drugiej stronie mostu znajdziecie czarną plażę na którą morze wyrzuca różnej wielkości kawałki lodu. Obmywające je fale tworzą z nich niesamowite kształty, a błyszczący lód przypomina rozrzucone na czarnym stole niebiesko-białe diamenty. Uwaga na foki, których tutaj jest już całkiem sporo.

WODOSPADY

Ocenia się, że w Islandii znaleźć można nawet około 10 000 wodospadów. Padające deszcze, topniejące lodowce powodują, że wciąż pojawiają się nowe, a te istniejące ze względu na opady deszczu i śniegu, często wyglądają nieco inaczej o różnych porach roku Te cuda natury są jednym z powodów (a jest 10 tysięcy ) dla których warto na Islandię pojechać. To co mnie osobiście zaskoczyło i zachwyciło, to ich różnorodność.  Spotkamy jedne z największych na świecie, szerokie, wysokie, małe, duże, malownicze, w cudownej scenerii, do wyboru do koloru. Dziesiątki z nich można zobaczyć jadąc krajową jedynką, czyli Ring Road. Po pewnym czasie ich widok powszednieje i jedyny komentarz jaki słyszy się od współpasażerów, to lekko znudzone stwierdzenia – „o, wodospad”.  Jest jednak kilka, kilkanaście zachwycających i urzekających. Poniżej kilka zdań na temat tych najwspanialszych, które zobaczyłem.

Wodospad Skogafoss

Gdyby ktoś mnie zapytał, który z wodospadów jest najpiękniejszy, to prawdopodobnie wskazałbym na wodospad Skogafoss. Szeroki na 25 m i wysoki na 60 m robi niesamowite wrażenie. Dookoła soczysta, zielona trawa, rozlewająca się rzeczka, tworzy niesamowitą magiczną atmosferę. Wodospadem można się zachwycać zarówno z dołu (można podejść pod sam wodospad), jak i z góry. Po prawej stronie znaleźć można schody, które prowadzą nie tylko do platformy widokowej na szczycie wodospadu, ale i dalej do ścieżki umożliwiającej spacer wzdłuż rzeki, która wydrążyła niesamowity kanion z kolejnymi mniejszymi wodospadami.

Wodospady Dettifoss i Selfoss

Wodospad Dettifoss uważany jest za drugi najpotężniejszy wodospad w Europie. W ciągu sekundy przepływa przez niego średnio 193 m³ wody. Ile to jest ? Jeśli przyjmiemy, że kąpiąc się rano, wlewamy do wanny około 80 litrów wody, czyli, 0,08 m³, to wodospad Dettifoss napełnia 2412 wanien w ciągu jednej sekundy, i około 34 mln wanien w ciągu… 4 godzin.

Stojąc tuż przy krawędzi wodospadu widać i czuć jego potężną moc. Szeroki na 100 metrów i wysoki na ok. 45 metrów robi piorunujące i hipnotyzujące wrażenie. Olbrzymie masy wody spadają do kanionu Jökulsárgljúfur. Woda ma mocno brudnawy kolor bo wypływając z największego lodowca  w Europie Vatnajökull  zbiera po drodze dużo pyłu i osadów. Czyni go to jednak tylko groźniejszym w wyglądzie i odbiorze. Dettifoss zyskał dodatkowo na popularności w 2012 kiedy pojawił się w jednej ze scen filmu „Prometeusz” Ridleya Scotta.

Kilkaset metrów od Dettifossa znaleźć i zobaczyć można kolejny z wodospadów – Selfoss. Mimo, że nie jest tak spektakularny jak Dettifoss, bo ma zaledwie 10 metrów wysokości, jest jednak szerszy. Idąc do niego skrajem kanionu możemy podziwiać ciekawe formacje skalne na drugim brzegu rzeki.

Wodospad Kirkjufellsfoss

Tuż obok tego wodospadu znajduje się najsłynniejsza góra stożkowa na wyspie – Kirkjufell. I właśnie ta para – góra i wodospad – przyciągają fotografów. Góra często przykryta jest chmurami, ale jako, że pogoda na Islandii zmienia się co 15 minut, warto więc spróbować poczekać, aby zrobić zdjęcie tej niezwykłej parze.

Sam wodospad jest urokliwy, z kilkoma stopniami i na pewno warty zobaczenia.

 

Wodospad Bogów czyli Godafoss

Można się domyślić, że Godafoss to Wodospad Bogów. Stare islandzkie sagi głoszą, że kiedy Thorgeir Thorkelsson – pogański kapłan – zadecydował, że cała Islandia ma przyjąć wiarę chrześcijańską, to wrzucił wszystkie posągi czczonych do tej pory bożków nordyckich, do Godafossu. Godafoss jest jednym z największych w Islandii. Ma trzy główne kaskady o wysokości od 9 do 15 metrów, i szerokości kilkudziesięciu metrów razem. Malownicze skałki dookoła czynią to miejsce dość ciekawym dla fotografów, a przy ładnej pogodzie można tam spędzić nawet kilkadziesiąt minut lub dłużej.

 

 

 

 

KILKA WSKAZÓWEK PRAKTYCZNYCH

  • Bezpośredni lot na Islandię z Polski trwa około 4 godzin. Bilety w cenie od kilkuset złotych w obydwie strony (w zależności od pory roku)
  • Jeśli chcemy objechać Islandię dookoła, to warto pojechać w okresie czerwiec-wrzesień. Zorze polarne można zobaczyć już od września do marca, ale podobno najlepszymi miesiącami są wrzesień i marzec. Zimą trzeba się liczyć z tym, że warunki do podróży samochodem dookoła wyspy mogę być bardzo trudne lub wręcz niemożliwe (drogi mogą być zamknięte)
  • Warto pojechać pod namiot. Kilkadziesiąt kempingów rozłożonych na całej wyspie zapewnia komfortowe zaplanowanie podróży z namiotem lub kamperem. Część kempingów ma prysznice, kuchnie – warto to sprawdzić wcześniej i wybrać miejsce w zależności od naszych oczekiwań i potrzeb
  • W lipcu/sierpniu słońce zachodzi około północy i wschodzi … godzinę później , polecam więc zabrać opaskę na oczy aby się dobrze wyspać
  • Warto wynająć samochód, ale ze względu na COVID ceny mogą być b. wysokie – warto sprawdzić oferty co najmniej kilka tygodni przed planowaną podróżą
  • Buty trekkingowe i ubranie wodoodporne mocno zalecane i wskazane
  • Zakupy, świeże warzywa, owoce można zakupić w lokalnych sklepach/supermarketach. Podobnie gaz do kuchenek/kucherów
  • Nie liczcie, że rozbijecie namiot na ładnej polance w lesie – na Islandii lasów praktycznie nie ma
  • Islandczycy mówią, że jeśli nie podoba ci się pogoda, to …poczekaj 15 minut. Rzeczywiście zmieniała się bardzo szybko i czasami nie przejmowaliśmy się opadem podczas trekkingu, bo czuliśmy, że za kilka minut ponownie zaświeci słońce
  • W Islandii przydadzą się zarówno obiektywy szerokokątne (np. 14 mm), jak i dobre zoomy typu 200-400 mm. Statyw, jeśli chcemy porozmywać wodę przy wodospadach lub rzeczkach, mocno wskazany, a do zorzy polarnych wręcz nieodzowny

Wulkan Krafla czyli krater do piekieł

W północno-wschodniej części Islandii warto zajechać do regionu wulkanu Krafla. Jest to wulkaniczny teren na styku płyt tektonicznych: amerykańskiej i europejskiej. Cały teren wygląda kosmicznie i podobno naukowcy planują tam badać możliwości życia na Marsie. W regionie warto zwrócić uwagę na trzy miejsca: krater wulkanu Víti Maar (czyli Krater do Piekieł), elektrownię geotermalną Leirbotn oraz Leirhnjukur, czyli rozległy teren wulkaniczny z siarkowymi gorącymi źródłami oraz polami popiołu wulkanicznego. Pod Krater do Piekieł można podjechać samochodem, a potem wspiąć się na samą krawędź wulkanu, aby                  zobaczyć niesamowite lazurowe jeziorko  wypełniające krater. Wspaniała panorama okolicy pozwala, przy odrobinie wyobraźni, przenieść się do filmu science-fiction. Z krateru widać elektrownię geotermalną z futurystycznymi wodociągami.

Spacer wśród czerwono-czarnej lawy, z unoszącą się termalną parą, pozwala odczuć jakie potężne siły zbudowały Islandię i ile jeszcze mocy drzemie pod ziemią. A zapachy siarki mogą przypomnieć, że tuż obok jest krater do piekieł…

Kanion Stuðlagil

Kanion Stuðlagil to magiczne miejsce ! Idealny plener fotograficzny (zapewne przy każdej pogodzie) i to jedno z miejsc, z których słynie Islandia.  Co ciekawe, „odkryte” dopiero po 2017 roku kiedy pojawił się w reklamie islandzkich linii lotniczych. Niesamowite formacje skalne wyglądają nierealnie. Ba, jestem skłonny stwierdzić, że skały w kształcie ołówków, bazaltowych kolumn, sześciokątnych płyt chodnikowych, itp. musiał skomponować kilka milionów lat temu jakiś gigant-Salvador-Dali, bo aż niemożliwe, aby natura sama tak je zdołała poukładać.

Głęboki na około 30 metrów kanion można zobaczyć z dwóch stron. Od strony zachodniej, do małego parkingu i schodów prowadzących na ażurową platformę widokową można dojechać wyboistą i szutrową drogą (jeśli jest w miarę sucho, to powinno sobie poradzić każde auto). I warto to zrobić, bo widok z platformy na kanion, lazurową w lipcu/sierpniu wijącą się w dole rzekę i niesamowite formacje skalne jest z platformy bardzo dobry.

A jak już tam dojechaliśmy, to warto pojechać jeszcze kilka kilometrów szutrową drogą, przejechać przez mostek, zostawić auto na małym parkingu i dojść kilka kilometrów na wysokość platformy, ale z drugiej, wschodniej strony, kanionu. Już sam trekking wzdłuż kanionu jest wspaniałą ucztą dla oczu. Natomiast na wysokości platformy widokowej mamy możliwość podziwiania drugiej strony kanionu oraz zejścia na sam dół. Widok formacji skalnych od dołu pozwala docenić i ocenić ich wielkość – nie da się tego ani opisać, ani oddać zdjęciami – to jedno z miejsc, do których trzeba pojechać.

 

 

 

Gejzery czyli Strokkur

Islandia często nazywana jest też krajem wulkanów i gejzerów. Według różnych źródeł, na wyspie znaleźć można około 30 gejzerów. Niestety, rzeczywistość jest taka, że obecnie jest tam jeden „prawdziwy” czynny gejzer, kilka uśpionych i parę innych, które nie za bardzo pasują do definicji gejzera (bardziej są to źródła/źródełka termalne). Tym niemniej, warto pojechać i zobaczyć gejzer Strokkur w miejscowości Geysir. W szczycie sezonu trzeba się liczyć z tłumem turystów dookoła.

Gejzer wybucha bardzo regularnie co kilka minut (co docenią fotograficy). Mimo, że sama erupcja trwa tylko kilka sekund, to po chwili oczekiwania w ciszy, jest zdecydowanie zaskakująca i spektakularna. Erupcje są kilkunastometrowe, chociaż zdarzają się i większe. Jeśli więc stoicie za blisko, to bardzo możliwe, że obiektyw waszego aparatu nie będzie w stanie ogarnąć całości wybuchu. Na szczęście po kilku minutach będzie kolejna erupcja.

Tuż obok znajduje się gejzer Geysir, nazywany Wielkim Gejzerem, jest on jednak uśpiony po trzęsieniu ziemi w 2000 roku. Basen w którym jest umiejscowiony nadal wypełniony jest gorącą wodą (ponad 100 stopni Celsjusza) i bardzo możliwe, że gejzer ponownie kiedyś wystrzeli.

Domyślacie się już zapewne w tym momencie, że nazwa gejzer pochodzi właśnie od islandzkiego gejzera „Geysir”.

Kilka godzin w Reykjaviku

Reykjavik zostawiliśmy sobie na sam koniec naszej podróży i mieliśmy tylko kilka godzin przed odlotem aby go chociaż trochę poznać. Odpuściłem zwiedzanie muzeów, czy też znanych budowli (opera, katedra), bo uznałem, że w ciągu kilku godzin wolę poczuć atmosferę miasta. Centrum Reykjaviku bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Jako, że była to sobota, to mimo odczuwalnego luzu, braku pośpiechu na ulicach, miasto tętniło życiem. Kilka godzin wystarczyło aby pospacerować kilkoma głównymi ulicami, przy których znaleźć można mnóstwo sklepików, restauracji i barów. Ulice żyły jednak nie tylko spacerującymi turystami, ale i muzyką i występami. W kilku miejscach natknąłem się na, być może, przyszłe następczynie najsłynniejszej islandzkiej piosenkarki Björk. Koncert lokalnej grupy rockowej  znaleziony w jednej z małych bocznych uliczek na małym podwórku wśród kamienic, po prostu mnie zachwycił. Na chodnikach często można było znaleźć kolorowe rysunki i malowidła. Graffiti na niektórych domach są zachwycające. Nie mogłem się też oprzeć aby nie zakupić w małym kramiku swetra zrobionego ręcznie z wyjątkowej islandzkiej wełny lopi. Wyjątkowość wełny polega na tym, że pochodzi od wyjątkowych baranów, żyjących na wyjątkowej Islandii, ale fakt faktem, że mimo, wyjątkowej ceny , sweter doskonale chroni przed zimnem. I dodatkowo ma unikalny islandzki wzór. Ach, i dostałem do niego wizytówkę ze zdjęciem pani, która go zrobiła (to mama sprzedawczyni).

 

 

 

 

 

Podróżowanie i kampingi

Aby objechać Islandię dookoła i wybierać miejsca do zobaczenia w zależności od pogody, zdecydowanie warto wypożyczyć samochód (a jadąc w interior koniecznie trzeba mieć w aucie napęd 4×4 – wjeżdżanie w ostępy zwykłymi autami jest zabronione). Zresztą w Islandii autobusy nie kursują zbyt często, a sieci kolejowej nie ma w ogóle.

Jak to bywa w miejscach turystycznych, ceny za wynajem samochodu w sezonie (czerwiec – sierpień) są zdecydowanie wyższe. W tym roku wirus COVID całkowicie namieszał na rynku wypożyczalni samochodów na całym świecie, ale chyba szczególnie w Islandii. Cena wypożyczenia 9-osobowego busa w znanych międzynarodowych wypożyczalniach dochodziła w lipcu i sierpniu do….kilkudziesięciu tysięcy złotych za 7 dni ! Warto więc wcześniej sprawdzić ceny przed końcowym zaplanowaniem podróży, no i wybrać się ze znajomymi, aby rozłożyć koszty na kilka osób.

Drogi na Islandii są dobre i jeśli ktoś wybiera się na wyprawę dookoła wyspy głównymi drogami, to w sezonie letnim, auto z napędem na przód powinno sobie bez problemu poradzić. Stacje benzynowe często są automatyczne, bez żadnej obsługi. Benzyna raczej sporo droższa niż w Polsce.

Jeśli chodzi o noclegi, to z ręką na sercu mogę polecić nocowanie w namiocie. I nie chodzi tu nawet o to, że jest taniej (kilkukrotnie lub więcej od hoteli/hosteli), ale pozwala nam zwiedzać Islandię wg naszych upodobań i zmieniać trasę w zależności od pogody. Duża liczba turystów spowodowała, że od 2017 roku kemping na dziko jest w wielu miejscach nielegalny i pojawiło się wiele ograniczeń i zakazów (duża część ziemi islandzkiej jest w prywatnych rękach). Polecam więc korzystanie z kempingów, których na wyspie jest kilkadziesiąt i bez większego problemu możemy wybrać nasz docelowy w ciągu dnia, w zależności od tego gdzie aktualnie się znajdujemy lub znajdziemy za kilka godzin. Kempingi są różnie wyposażone, ale jeśli zaplanowaliście podróż na co najmniej tydzień, to warto szukać takich z prysznicem, łazienkami, ewentualnie kuchnią, aby nieco się odświeżyć po całodziennej podróży i zjeść posiłek przy stole . Pola namiotowe są bardzo dobrze przygotowane, w miarę płaskie, porośnięte miękką, zieloną i skoszoną trawą. Może się jednak zdarzyć, że nie uda się Wam wbić śledzi do samego końca ze względu na skaliste podłoże, ukryte pod trawą. Ci, którzy nie czują się na siłach rozbijać codziennie namiot, można polecić wynajęcie kampera. Jednak rozbijanie (i składanie) dzisiejszych nowoczesnych namiotów, to dosłownie kilka minut.

Jacek Myrcha

 

Like this article?

Share
Share

Leave a comment