Alicja Węgorzewska Whiskerd

Śpiewaczka operowa i menadżer? Jak Pani łączy te przeciwstawne role?

Mam nadzieję, że z sukcesem! Choć uprawianie sztuki nie lubi konkurencji. I bycie dyrektorem teatru operowego zmusiło mnie do rzadszych występów. Coś za coś. Ważne, by bilans wychodził na plus, czyli by to, co robię zostało przez kogoś docenione, a mi sprawiało przyjemność. Ciut może żal, że nie zaśpiewałam wszystkiego, co bym chciała. Ale gdy pojawiła się propozycja dyrektorowania poczułam, że nie powinnam odmówić. No i jeszcze wiele się może zdarzyć. Nie jest powiedziane, że nie będę śpiewać, nie zaśpiewałam jeszcze swojej ostatniej nuty. Na szczęście w operach są ciekawe role dla dojrzałych mezzosopranów. Tylko, żeby było jasne: na staruszki i baby jagi jestem jeszcze za młoda!

Życie bez granic, występy w różnych krajach, w różnych kulturach. Muzyka łączy czy dzieli ponad granicami? Czy różnice kulturowe wpływają na oczekiwania odbiorców i jak Pani sobie daje z tym radę?

Wszyscy oczekują by było poruszająco i pięknie. Każdy z nas odnajduje jednak piękno w czymś innym. I dlatego cieszę się, że mówiąc kolokwialnie, „robię” w muzyce. Bo jeśli komuś nie odpowiada kształt teatralny dzieła, a z tego, co widzę, każdy kraj ma swój styl sceniczny, to zawsze pozostaje piękno uniwersalnej muzyki. Na tym też polega wyższość teatru muzycznego nad dramatycznym, że na jego scenie łatwiej się odnaleźć obcokrajowcom. Jesteśmy bardziej multi-kulti. I to widać na afiszach Warszawskiej Opery Kameralnej, gdzie dzieła włoskie czy argentyńskie, realizują międzynarodowe ekipy twórców i wykonawców.

Alicja Węgorzewska prywatnie – córka idzie w ślady Mamy. Jaką radę dałaby Pani swojej córce i innym młodym dziewczętom, które chcą iść w Pani ślady?  

Miej pasję. Zainteresowania. Ludzie kochają pasjonatów. Pasjonaci zarażają pasją. Jeśli połączysz pracę z jedną ze swoich pasji będziesz szczęśliwym człowiekiem. Próbuj. Ryzykuj. Czasem zrób mały krok w tył, by później posunąć się o dwa do przodu. Czyli bądź przekonana co do swego celu, ale nie uparta. Szanuj ludzi i zacznij od siebie. Słuchaj dobrej muzyki i noś wyłącznie eleganckie torebki.

Widzowie w internetowym głosowaniu w Plebiscycie Akademii Kobiet skutecznych przyznali Pani tytuł „Skuteczna Kobieta Roku 2020” – czym dla Pani jest ten tytuł?

Dowodem na to, że warto było poświęcić kilka ról i występów. Ale tu nie chodzi o mój osobisty sukces. Za Kobietą Roku stoi cała instytucja – wiele kobiet i wielu mężczyzn. Skoro o Warszawskiej Operze Kameralnej jest głośno i stała się ona zauważalna to dzięki temu, że kieruję zespołem wybitnych ludzi. Moim zadaniem jest dobrze wykorzystać ich talenty. Czyli muszę mieć talent do wyłapywania talentów. No jest on o tyle cenny, że dostaję go w roku piekielnie ciężkim dla kultury. Pomimo pandemii byliśmy aktywni, wszyscy w moim teatrze mieli pracę, przygotowaliśmy projekty, za które otrzymaliśmy nagrody. Byliśmy elastyczni. Ktoś powiedział, że jestem dyrektorem na trudne czasy. To zobowiązuje. To było i nadal jest wyzwanie! A ja wobec wyzwania czuję się jak ryba w wodzie.

Jak zdefiniowałaby Pani skuteczność? Czy „skuteczność” jest najważniejszym czynnikiem zawodowego sukcesu?

Skuteczność to realizacja naszego zbiorowego celu. Ja go wyznaczam. Ci, którzy postrzegają świat jak ja idą ze mną. A gdy osiągniemy cel to nadal się lubimy. Mam nadzieję, że tak właśnie jest po każdej premierze, spektaklu czy koncercie. No i że lubią nas widzowie. Ale tak chyba jest – my to słyszymy w ich brawach.

fot. Monika Szałek

Alicja Węgorzewska-Whiskerd, Dyrektor Artystyczny Warszawskiej Opery Kameralnej

 

Like this article?

Share
Share

Leave a comment