ZMIANA KLIMATU: ZŁOŻONY PROBLEM WYMAGAJĄCY KOMPLEKSOWEGO PODEJŚCIA
oczami Robina Barnetta, byłego ambasadora Wielkiej Brytanii w Polsce
Wyzwania, przed którymi stoimy w Europie, nigdy nie były bardziej złożone, a wojna Rosji z Ukrainą uwidoczniła to w jaskrawy sposób. Jednocześnie ci, którzy twierdzą, że oferują proste odpowiedzi na trudne pytania, zyskują na popularności, często dzięki efektywnemu wykorzystaniu mediów społecznościowych. Stwarza to trudne problemy w społeczeństwach demokratycznych. Uważam więc, że musimy zastanowić się jak najlepiej zareagować.
Po rekordowych temperaturach w Europie Południowej i innych wydarzeniach związanych z pogodą troska o zmianę klimatu ponownie znalazła się na pierwszym miejscu w programie politycznym – i słusznie. Koszty zaniechania działań są już widoczne i będą tylko rosły. Potrzebujemy więc działania i to już. Jestem zdecydowanym zwolennikiem „net zero„ i szerszej zielonej agendy. Jednocześnie konsekwencje szybkiego odłączania się od rosyjskiej energii, w tym duże podwyżki cen energii, przypomniały nam o znaczeniu bezpieczeństwa energetycznego. Węglowodory będą częścią tego jeszcze przez jakiś czas. A żyjemy w niestabilnym świecie. Jednak debata zbyt często jest formułowana w kategoriach „Just stop oil” lub „rozwiązania są albo złe, albo zbyt kosztowne”. Taka polaryzacja jest głęboko nieprzydatna i pozostawia wiele osób głęboko zdezorientowanych.
Z mojego punktu widzenia konsekwencje zmian klimatycznych stają się coraz bardziej widoczne, a liczba jawnych sceptyków zmian klimatycznych spada. Większość badań opinii publicznej wskazuje, że duża większość opowiada się za podjęciem działań w celu rozwiązania tego problemu. Co więcej, ludzie już zmieniają swoje przyzwyczajenia instalując panele słoneczne, częściej korzystając z transportu publicznego lub rowerów, kupując towary z mniejszą ilością opakowań lub po prostu poddając je recyklingowi. Prawdziwy kryzys pojawia się jednak, gdy decyzje dotyczące polityki ekologicznej zaczynają wpływać na styl życia ludzi lub kosztować konsumentów ich pieniądze. W obliczu konieczności płacenia wyższych rachunków za energię, wodę lub ścieki w celu modernizacji systemów, wymiany starego samochodu czy kotła lub poprawy izolacji, poparcie dla konkretnych polityk przeciwdziałania zmianom klimatycznym, co nie dziwi, staje się mniejsze.
Rządy nie mają innego wyboru, niż przeniesienie głównego ciężaru finansowania działań niezbędnych do przeciwdziałania zmianom klimatycznym na podatników i konsumentów. Koszty są ogromne, a większość krajów europejskich już odnotowała znaczny wzrost zadłużenia w wyniku pandemii Covid19 i subsydiów energetycznych, wynikających z ogromnego wzrostu rachunków za energię w efekcie wojny Putina z Ukrainą. Co więcej, nie ma wątpliwości, że podatki bezpośrednie i pośrednie są istotną częścią kształtowania polityki publicznej. Podatki od alkoholu i papierosów mogą być uzasadnione zarówno względami zdrowotnymi, jak i zwiększaniem dochodów.
To powiedziawszy, są to trudne czasy dla większości ludzi. Zarówno inflacja, jak i koszt kredytu wzrosły do poziomów niewidzianych od bardzo dawna. A podwyżka płac nie idzie w parze ze wzrostem kosztów towarów i usług. Wielu skarży się na rzeczywisty spadek poziomu życia lub coś gorszego. W takich okolicznościach trudno się dziwić, że krytycy zielonej agendy wywierają nacisk. W Wielkiej Brytanii rząd nieoczekiwanie wygrał okręg wyborczy w wyborach uzupełniających. Sukces ten został przypisany przez wszystkie strony niepopularnemu rozszerzeniu strefy, w której kierowcy starych, emitujących spaliny pojazdów musieli uiszczać dzienną opłatę za korzystanie z nich. W prawdziwym świecie partie polityczne muszą brać pod uwagę wyniki wyborów. Krytycy działań na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym znów są coraz głośniejsi. Trwa debata na temat politycznych kosztów przeciwdziałania zmianom klimatycznym.
Powstaje więc pytanie: jak utrzymać powszechne poparcie dla czasem trudnych i często kosztownych środków? Gdyby odpowiedzi były proste, inni znaleźliby je dawno temu. Pozwolę sobie jednak na kilka przemyśleń na temat możliwych rozwiązań.
Zacząłbym od edukacji. Nie oznacza to tylko edukowania dzieci i młodzieży na temat środowiska i znaczenia przeciwdziałania zmianom klimatycznym, ale także ucząc ich ekonomii i bezpieczeństwa klimatycznego. Nigdy nie rozumiałem dlaczego nauczanie ekonomii nie było priorytetem. Zrozumienie podstaw tego, co generuje bogactwo i dobrobyt, finansuje usługi zdrowotne i społeczne oraz niebezpieczeństwa związanego z drukowaniem pieniędzy lub życiem z wyższą inflacją jest niezwykle istotne i powinno być częścią podstawowego programu nauczania. Z pewnością uwydatniłoby to okropne konsekwencje dla nas wszystkich i uniknęło bezceremonialnego podejścia, takiego jak to, za którym opowiada się ruch „Just stop oil”.
Uważam również, że musimy zająć się trudną kwestią finansowania zielonej transformacji. Odpowiedź na to będzie oczywiście różna w różnych krajach. A kraje rozwinięte są już zaangażowane w zapewnianie środków finansowych, aby pomóc krajom rozwijającym się w ograniczaniu emisji. Istnieje uzasadniony argument do rozmowy, czy sumy na stole do tej pory są wystarczające. To powinno być częścią toczących się dyskusji. Jednak to nie jedyny problem.
Tutaj, w Europie, musimy zbadać najlepsze sposoby finansowania naszych zielonych programów, które zapewnią jak najbardziej sprawiedliwy rozkład obciążeń. Państwo wyraźnie musi sfinansować część kosztów niezbędnej infrastruktury z ogólnych podatków. Będzie to jednak wiązało się z trudnymi wyborami w czasach, gdy istnieje ogromna presja na budżety, takie jak opieka zdrowotna oraz konieczność zwiększenia wydatków na obronę. Niezbędna będzie zatem realistyczna debata na temat priorytetów. To, czy poziomy opodatkowania powinny wzrosnąć, przynajmniej dla niektórych, aby zapewnić, że wszyscy pokryją sprawiedliwą część kosztów zielonej transformacji, jest już przedmiotem debaty. Należy tę kwestię jednak skonfrontować z faktem, że obciążenia podatkowe, zarówno osobiste, jak i korporacyjne, są już wysokie w wielu krajach europejskich i mają potencjalnie poważne konsekwencje dla osiągnięcia lepszych wskaźników wzrostu gospodarczego. Wiąże się to z potrzebą delikatnego balansowania.
Istotne będzie również zmaksymalizowanie roli sektora prywatnego w finansowaniu zielonych polityk. Sektor energetyczny to przypadek szczególny. Nie jestem wielkim fanem nieoczekiwanych podatków i opłat. Także firmy naftowe i gazowe oraz inne podmioty, które generują dochody z węglowodorów muszą zaakceptować swoją odpowiedzialność i więcej inwestować w energię odnawialną. Jednak szerzej sprawę ujmując, musimy wspierać i zachęcać prywatne firmy do zapewniania części infrastruktury i usług, których będzie wymagać gospodarka zerowa netto. Jednym z przykładów jest to, że prywatne firmy instalują już bezpłatne punkty ładowania w miejscach publicznych, takich jak parkingi. Ich dochody będą pochodzić z procentu zysków.
Sektor finansowy również odgrywa ważną rolę. Pompy ciepła są droższe, niż kotły, które zastępują. Innowacyjne systemy finansowania pomp ciepła, samochodów elektrycznych, izolacji itp. są niezbędne do zapewnienia realistycznego obciążenia zwykłych gospodarstw domowych. Nic z tego nie jest magiczną kulą, która rozwiąże wszystkie wyzwania związane z finansowaniem. Jednak przynajmniej wykazałoby zaangażowanie w próbę znalezienia kompleksowego rozwiązania. Wiele z tych pomysłów jest już rozważanych w taki czy inny sposób.
Mówiąc szerzej, zmiana klimatu wymaga globalnych rozwiązań. Jeśli doprowadzi to do katastrof na innych kontynentach, nieuchronnie będzie miało ogromny wpływ także na Europę. Tak więc inwestowanie we wspieranie krajów rozwijających się w sprostaniu wyzwaniu to dobrze wydane pieniądze na zapewnienie własnego bezpieczeństwa klimatycznego.
Moja ostatnia uwaga. Politycy, naukowcy i inni eksperci są często krytykowani. Media społecznościowe sprawiają, że jest to łatwiejsze, niż kiedykolwiek, ale swoboda wypowiedzi jest niezbędna. Jednak obowiązkiem osób na stanowiskach kierowniczych i posiadających specjalistyczną wiedzę jest ciągłe przekonywanie, że złożone wyzwania wymagają kompleksowych rozwiązań, a nie sloganów. Im ściślejsza współpraca między rządem, sektorem prywatnym, środowiskiem akademickim i organizacjami pozarządowymi, tym lepsze mogą być wyniki.
ROBIN BARNETT
Prawnik, brytyjski dyplomata, były ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce, Irlandii i Rumunii.
robin_barnett@icloud.com