O współczesnym społeczeństwie na wzór Renesansu Kopernika

ROZMOWA Z PANEM JERZYM STĘPNIEM, SĘDZIĄ TRYBUNAŁU KONSTYTUCYJNEGO W STANIE SPOCZYNKU 

 

O współczesnym społeczeństwie otwartym na wzór renesansowego z czasów Mikołaja Kopernika 

 

Panie Profesorze, znajdujemy się w gmachu Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Jest to uczelnia prowadzona według idei amerykańskich wyższych szkół i miała być nawet certyfikowana jako uczelnia amerykańska. Co to oznacza i czym różnią się amerykańskie uczelnie od europejskich?

Różnica wynika z historii. Zarówno w Polsce, jak i w innych krajach Europy integralną częścią państwa był Kościół, co sprawiło, że uczelnie europejskie są państwowo-kościelne. Do końca dawnej Rzeczypospolitej państwo było zbudowane na strukturze kościelnej. Kanclerzami zwykle byli biskupi, a kanclerz to była osoba, która trzymała cały rząd w ręku – nie podlegała mu tylko służba wojskowa – natomiast dyplomacja, administracja, opieka społeczna, służba zdrowia, a także edukacja były pod jego władzą. To nam definiuje system edukacji w Polsce obecnie.

 

Z doświadczenia znam dwie uczelnie: Akademię Zamoyskiego w Zamościu, którą kończyłam jako licealistka oraz Uniwersytet Jagielloński, gdzie studiowałam, czy to także „nie świeckie” uczelnie?

Akademia Zamoyskiego miała więcej elementu świeckiego. Tam, mimo że uczyli również księża, organem założycielskim był hetman, natomiast uczelnie europejskie (dotyczy to także Uniwersytetu Jagiellońskiego) w gruncie rzeczy były instytucjami kościelnymi. W Stanach Zjednoczonych tak nie było, bo tam albo elity wysyłały swoje dzieci na Harvard czy do Oxfordu, albo w pewnym momencie zaczęły tworzyć swoje własne uczelnie. I te uczelnie miały status raczej cywilny. Ta niezależność uczelni amerykańskich jest bardzo wyraźnie widoczna także dzisiaj. Instytuty mają więcej swobody i więcej odpowiedzialności przez to, że nie mogą liczyć na opiekę państwa, jak to się dzieje w Europie. W związku z tym zmusza to uczelnie do większej innowacyjności, do poszukiwania nowych form kształcenia, prowadzenia badań naukowych. 

Niemożliwe w Ameryce jest studiowanie kilku kierunków, robienia kilku fakultetów, dlatego że student zdobywa zawód i rozwija się w danym zawodzie. Niewykonalne jest studiowanie równolegle np. prawa i medycyny. Z różnych powodów, także i kulturowych, etosowych. Trzeba też zdobyć pieniądze na kształcenie, ale jest bardzo dużo stypendiów. Ktoś, kto chce się uczyć, zawsze znajdzie finansowanie, jednak wie, że ta nauka kosztuje i że to jest inwestycja. W Polsce studenci studiują kilka kierunków i był taki czas, że ministerstwo chciało wprowadzić czesne za drugi kierunek, jednak nawet Trybunał Konstytucyjny powiedział „nie”, ale pamiętajmy, że większość sędziów Trybunału Konstytucyjnego to byli profesorowie wyższych uczelni publicznych, co ma swoje znaczenie. W Ameryce niemożliwe są studia za darmo.

 

Popatrzmy na edukację z perspektywy czasów kopernikowskich. Dlaczego dziś o Mikołaju Koperniku ma być głośno? Czy coś z jego idei odnośnie nauki czy organizacji państwa przez te 550 lat przetrwało?

Mikołaj Kopernik wciąż jest w centrum naszej uwagi, ponieważ jego doświadczenie jest ponadczasowe z wielu punktów widzenia. Mówiliśmy o szkolnictwie wyższym – wiadomo, że studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale wiadomo też, że jak miał 18 lat to dopiero wtedy wyjechał na studia na Akademię Krakowską, następnie do Bolonii, bo studiował w Bolonii, w Padwie oraz w Ferrarze. Nie pozostawał w jednym miejscu, tylko szukał wiedzy na różnych uczelniach. Chcąc zgłębiać wiedzę i się rozwijać, edukacja w Polsce nie wystarczy, trzeba jeszcze gdzieś wyjechać. To ciągle w naszym kraju funkcjonuje. Nie mamy takiej świadomości, że jesteśmy w centrum, sądzimy, że jesteśmy na obrzeżach i tu zdobędziemy jakie takie wykształcenie, ale żeby się poczuć obywatelem świata, to trzeba pojechać do innego kraju i zdobyć dodatkową wiedzę.

Kopernika znamy jako genialnego astronoma, ale przecież on miał bardzo wszechstronne wykształcenie. Posiadał dyplom lekarza i nosił oficjalnie tytuł lekarski. Wiadomo, że studiował filozofię, fantastycznie musiał znać grekę – w swoim dziele „O obrotach sfer niebieskich” pisał, że chcąc zrozumieć Ptolomeusza, postanowił nauczyć się greki, więc także sięgał do źródeł. Do dzisiaj jest to coś bardzo cennego, kiedy niedowierzamy tłumaczeniom, tylko sięgamy do oryginału. Poza tym Kopernik był w jakimś sensie państwowcem, przecież jego wielkim osiągnięciem są rozprawki o pieniądzu, mówi się nawet o Prawie Kopernika-Greshama, o tym jak gorszy pieniądz wypiera z rynku lepszy pieniądz. Opisał to genialnie i dał fantastyczną receptę na to, jak powinna być bita moneta. To są sprawy, które do dzisiaj są w centrum naszej uwagi, gdyż ciągle się zastanawiamy nad istotą pieniądza: w jaki sposób ma być emitowany, jaki powinien być pieniądz, czy lepiej, aby była waluta krajowa, czy międzynarodowa. Kopernik w XVI wieku dotykał najważniejszych problemów, którymi tamto społeczeństwo żyło, nota bene to było już renesansowe społeczeństwo, w pełni otwarte.

Mikołaj Kopernik w pewnym momencie już wiedział, że astronomia jest dla niego najważniejsza. I wiedział, że już więcej wiedzy nie zdobędzie, w związku z czym uznał, że trzeba się gdzieś zaszyć i dalej pracować samodzielnie. Stąd jego powrót do Fromborka, gdzie dodatkowo angażował się w całą masę innego rodzaju zajęć kościelno-państwowych – powiedziałbym nawet, że bardziej państwowych, niż kościelnych.

 

Wsławił się też zorganizowaną obroną Olsztyna przed wojskami Zakonu Krzyżackiego.

To był geniusz, który wylewał się na każdą dziedzinę ludzkiej aktywności. W końcu sformułował swoją epokową teorię, która zapewniła mu nieśmiertelność. Jednocześnie dał wskazówkę, że niekoniecznie muszę być w centrum dzisiejszego świata, ja mogę sprawić, żeby to świat przyszedł do mnie i że ja się stanę centrum tego świata. W jakimś sensie on się stał takim centrum. Był realistą i bardzo dobrym politykiem. Wiedział co może zrobić, czego nie może. W związku z tym to dzieło zostało opublikowane w gruncie rzeczy tuż przed jego śmiercią. Reasumując Kopernik jest postacią fascynującą pod każdym względem. Po przestudiowaniu jego rozprawek jeszcze w latach 70. pozostał we mnie niesamowity szacunek dla samej postaci i stwierdzam, że jest to Polak numer jeden.

 

Powiedział Pan, że społeczeństwo renesansowe było otwarte, oczywiście w pewnych granicach, które narzucał wtedy Kościół, a jak jest dzisiaj, tuż przed maratonem wyborczym, ze społeczeństwem, które będzie poddawane długiej kampanii? Czy o nim też możemy powiedzieć, że jest otwarte?

Wydaje mi się, że chyba nie. Nie udało nam się w ciągu tych trzydziestu paru lat transformacji zbudować takiej pozycji obywatela, która jest do zaakceptowania przez wszystkich. Jest grupa ok. 30% społeczności, która nie chce tej otwartości, chce się zamknąć, ma różnego rodzaju kompleksy, ma poczucie własnego niedowartościowania, w związku z tym lepiej według nich nie konfrontować się z innymi, bo ta konfrontacja może pogłębiać frustrację. Niepokojąco dużo jest takich ludzi w naszym społeczeństwie.

 

Co można powiedzieć o pozostałych 70% społeczności?

Jeśli chodzi o pozostałą część, to ona jest bardzo zróżnicowana i ta otwartość jest nie do końca przeżywana, a wręcz jest trochę na pokaz, trochę snobistyczna. Jestem otwarty, żeby inni to widzieli. Pod osłoną otwartości także kryją się kompleksy. Są też takie sprawy, jak europejskość i czy wszyscy będziemy chcieli proponowanej otwartości na Europę, bo my się jednak trochę Europy boimy. Jest również bardzo duża część społeczeństwa, która nie tyle liczy na siebie, co jednak na opiekuńczość państwa. Oczywiste jest, że pewna część ludzi musi liczyć na opiekuńczość, bo inaczej sobie nie da rady w życiu, ale nie aż tak duża. Niektórzy nie oglądają się na całościową sytuację, jaką mamy w kraju, a także na nasze relacje z innymi państwami i wykorzystują tę opiekuńczość. Wiążę to jednak z pewnymi zaszłościami, które ciągną się za nami z dawniejszych okresów. Mianowicie Polska stosunkowo późno przeszła transformację ekonomiczną w porównaniu do Europy Zachodniej. Jeszcze do pierwszej połowy XIX wieku nawet 80% społeczeństwa żyła w systemie folwarczno-pańszczyźnianym, czyli istniała figura dobrego pana, który powinien nam zapewnić np. trochę lepsze czworaki, niż mamy, może jakąś wkładkę mięsną. I myśmy się z tego do końca nie wyzwolili, a komunizm nas absolutnie utwierdził w przekonaniu, że wszystko zależy od władzy. Oczekująco-roszczeniowa postawa w społeczeństwie jest nadal niezwykle silna i boję się skutków takiego nastawienia.

 

Rozmawiała Urszula B. Krawczyk

Like this article?

Share
Share

Leave a comment